popej napisał(a):16 godzin powinno wystarczyć na turystykę od kontaktu do kontaktu. Przy dłuższych wycieczkach czas można sprawdzić na telefonie
Zazwyczaj tego typu zegarki można doładowywać z battery packa. Taki typowy z 4 AA starczy na chyba 1000 doładowań. Można także na bieżąco ładować nawet najmniejszą baterią słoneczną. Tyle , że np. w Suunto połączenie typu krokodyl nie jest zbyt stabilne, łatwo o rozłączenie. Plus, że jest wodoszczelne.
Szkoda, że Feniks nie ma możności wgrania własnych mapek, bardzo podniosłoby to komfort używania.
Wartość tego typu gps-ów maleje, gdy uprzytomnimy sobie, że konieczne jest zabranie ze sobą:
1. battery packa ( + / lub baterii słonecznych)
2. kabla
3. silnych okularów (powiedzmy +4D), by wyjaśniło się, co w zasadzie widać
4. kompletu map z adekwatną siatką współrzędnych ( np. głupkowaci producenci Suunto odpowiedzieli mi, że nie widzą potrzeby montowania tam układu 1992)
4. pokrowca na te mapy
5. instrukcji obsługi - circa 50 -100 stron A4, by się połapać w zazwyczaj kompletnie nieintuicyjnej obsłudze
6. pokrowca na tę instrukcję
7. Instrukcję wgrać też (pdf) w telefon, na wszelki wypadek.
8. Zdecydowanie należy zabrać pełen zestaw survivalowy ( plecak, namiot, kuchenkę, śpiwór, polary, itp.) by przetrwać cało wszystkie kiksy wynikające z nawigacji na tych urządzeniach.
Zapewnia to masę wrażeń, a jak ktoś jest już dobrze obtrzaskany z gpsologią, garminologią, mapologią itp. itd. - to ma nawet coś koło 10 % szans , że nie pobłądzi. Po roku, dwu już zaczyna być nieźle.
Ale oczywiście jest to fajna zabawka, szczególnie gdy sobie nawigujemy w wygodnym siedzeniu i patrzymy, czy pan pilot trzyma wysokość:
pozdrawiam Krzysztof