Garmin Oregon vs 60CSx - imperium kontratakuje
Jak pamiętamy, Oregon znokautował 60CS pod względem czułości. Pożyczyłem więc na chwilę 60CSx aby sprawdzić jak w starciu z Oregonem wypadnie przypakowany SiRFem kolega.
W pierwszej części testu oba odbiorniki zostały zamocowane na prawej przedniej szybie. Rejestracja trasy auto, z maksymalną precyzją. Tym razem poczekałem aż oba GPSy złapią solidny sygnał, bo Oregon bezczelnie skorzystał z HotFixa i był gotowy do nawigacji po kilkunastu sekundach. 60CSx określił pozycję po jakiejś minucie. Ruszyłem może po trzech.
Pierwsze ronda (tym razem jadę z wschodu na zachód) wyszły Oregonowi trochę przesunięte, a 60CSx zrobił z nich pięciokąty. Ale nie jest źle, oba się trzymają drogi, a kanciastość 60CSx można zrzucić na karb wolniejszego przetwarzania. Same punkty tracka trafiają w asfalt.
Trochę gorzej jest przy eskowatym wyjeździe na główną ulicę, tutaj track 60CSx wychodzi trochę pokraczny i zalicza trawnik, no ale czepiam się
Kolejne dwa ronda Oregon wykonuje bezbłędnie, a 60CSx generuje wielokąty, ale oba mają zdecydowanie za dobrą widoczność satelitów i precyzję punktów tracka, więc zaczynam kombinować co by tu popsuć.
Widać już samo moje kombinowanie speszyło trochę odbiorniki, bo tracki się lekko rozjechały i Oregon zaczyna jechać po krawężniku, a 60CSx środkiem jezdni. Gwałtownie się zatrzymuję przy drodze, co wprawia w lekkie zakłopotanie 60CSx, a Oregon zaczyna od tego momentu jechać parę metrów przy drodze.
Wszystko wraca do normy po wyjeździe na trasę przelotową, więc naprawdę muszę coś popsuć. Przenoszę odbiorniki na środek przedniej szyby atermicznej, pod którą mój 60CS nie działa w ogóle, a bluetoothowy SiRF III dostaje czkawki.
Od razu robi się ciekawiej, bo Oregon jedzie kilkanaście metrów w bok, a 60CS tańczy w miejscu. Oregonowi chwilę zajmuje przystosowanie się do nowej sytuacji, ale ślimak na zjeździe z trasy wychodzi mu już tylko lekko przesunięty. 60CSx jest jak zwykle bardziej kanciasty, ale także lekko przesunięty i czasami wykonuje drobne skoki w bok lub wstecz.
Bonusowa nawrotka na rondzie w wykonaniu Oregona jest perfekcyjna, 60CSx wypada nieco pokracznie i dalej jedzie kawałek po pasie zieleni.
Na dojeździe do domu i pod samym domem lekkie kłopoty mają oba odbiorniki.
Widać wyraźnie, że oba GPSy mają porównywalną czułość i dokładność. Choć Oregon przy automatycznej częstotliwości rejestracji punktów tracka dostarcza przyjemniejszy dla oka ślad, oba trafiają idealnie w asfalt.
Znanym problemem SiRFow jest jednak ich wędrówka w czasie postoju. Czy w przypadku Oregona czułość idzie w parze z podobnym problemem? Wyciągam oba odbiorniki spod metalizowanej szyby, czas na testy balkonowe:
Widoczność na moim balkonie jest daleka od ideału (balkon zabudowany, a wokół góry), więc oba odbiorniki pozwiedzały trochę okolicę. Przyjrzyjmy się lepiej tym wędrówkom:
Wykres przedstawia odległość w metrach od uśrednionego (konkretnie: medianowego) punktu pomiaru. Oregon (ST Cartesio) kiepsko zaczął, ale w dobrych warunkach (około 10:45) mieścił się w kole o promieniu około 6 metrów. W tym rejonie znalazł sobie kilka niewielkich obszarów pomiędzy którymi czasem przeskakiwał. Z kolei 60CSx (SiRF III) łaził sobie wokół jednego punktu, ale raz dalej raz bliżej.
W sumie w godzinę i kwadrans Oregon przewędrował 1.72km, zaś 60CSx 2.75km (i to rejestrując mniej punktów!). Z drugiej strony, przez większość czasu 60CSx mieścił się w kole o promieniu 16m, zaś Oregon w kole o promieniu 20m.
Wygląda na to, że w Oregonie udało się trochę ograniczyć samoistną wędrówkę odbiornika. W czasie krótkiego postoju i dobrej widoczności trzyma się on wąskiego obszaru o promieniu poniżej 3m. Jednak w długim okresie czasu i przy słabej widoczności nieba Oregon także eksploruje okolicę, wybierając co jakiś czas nowy obszar w którym się na chwilę zatrzymuje.
Na koniec uzupełniający test dokładności. Aby wyeliminować kwestię upraszczania tracka włączyłem w obu odbiornikach rejestrację punktów śladu co 1 sekundę. Dodatkowo trochę utrudniłem im widoczność nieba od razu umieszczając je pod metalizowaną szybą, a później (po wyjechaniu z miasta na autostradę) przenosząc do otwartego schowka przy siedzeniu pasażera i zamieniając od czasu do czasu miejscami. Tym razem jadę z zachodu na wschód:
W zgodzie z wcześniejszymi obserwacjami, odbiorniki zachowują się porównywalnie. Na początku oba mają problemy, później oba radzą sobie nieźle. Czasem to jeden to drugi GPS traci nieco na dokładności, ale żaden nie uzyskuje miażdżącej przewagi tak jak to było w przypadku starcia Oregon vs 60CS.
Podsumowując, Oregon i 60CSx charakteryzują się porównywalną czułością i dokładnością. W przypadku Oregona pewnej poprawie uległ efekt samoistnego pływania na krótkich postojach. Jeśli chodzi o przetwarzanie śladu po zarejestrowaniu pozycji, to zapisy generowane przez Oregona są płynniejsze. Przy zapisie co 1 sekundę jest to efekt nieznaczny i może wynikać z większej precyzji zapisu pozycji (6 miejsc po przecinku). Jednak w przypadku automatycznego doboru szczegółowości tracka różnica staje się znacząca.