Cała sytuacja to czysty Bareja. "Cham się uprze i mu daj"
Tylko bez "chamów" proszę
Rzeczywiście, miewam problemy z oceną proporcji, ale lubię walczyć
dla zasady, zwłaszcza że zwykle robię to mając na myśli dobro innych. Spróbujmy np. porównać czas, jaki Garmin poświęciłby na aktualizację firmware'u, z sumą czasu, jaki na tzw. rozwiązania alternatywne poświęcają tysiące użytkowników. Per analogiam, znajomy fizyk zastanawiał się kiedyś nad konstrukcją standardowej wtyczki USB; szanse na poprawne włożenie za pierwszym razem bez szczególnych oględzin to 50%. Policzmy całkę z ekstra czasu po "powierzchni globu" czyli liczbie użytkowników ...
Wracając do tematu, Garmin może oczywiście wychodzić z założenia, że cokolwiek waży tylko strata czasu jednego użytkownika. Ale zastanówmy się nad sumą [po użytkownikach] związanych z problemem strat energii. A przecież dziś każda firma chce być "eko".
W opisywanym przypadku wychodzę z potocznego rozumienia pojęcia Lifetime. Oczywiście Garmin zastrzega, co rozumie przez Lifetime, ale to mi przypomina sensowność terminu
dożywotnia gwarancja. O czyje życie chodzi? Raczej nie o życie użytkownika. A jeśli o życie urządzenia, to termin jest wewnętrznie paradoksalny, no bo jeśli urządzenie zdechnie (nawet dzień po zakupie), to automatycznie kończy się jego
dożywotnia gwarancja.
OK, wracam do roboty (bo jeszcze mi całka w punkcie eksploduje). Niniejszy wywód był tylko uzasadnieniem mojego uporu. Dziękuję także za wsparcie rozumiejących walkę z "wiatrakami". Kto nie walczy, nie zwycięża. W związku z tym może warto powalczyć czasem o ewaluację tego, czy wiatrak rzeczywiście jest wiatrakiem. Nie będę już odnosił się do górnolotnych przykładów z historii, bo to nie czas i miejsce.