Uderz w stół ...
Nie czepiam się. Wsłuchuję się w głosy tych, których uważam że są w tej materii mądrzejsi ode mnie. Od nich właśnie słyszę opinie że każdy samochód ma nieco inne możliwości, w tym np. możliwości trzymania trakcji, ten jest lekko nadsterowny, a tamten lekko podsterowny i w związku z tym po zmianie samochodu należałby się wybrać właśnie z tym swoim egzemplarzem na tor i maty poślizgowe by potrenować np. wychodzenie z poślizgów. Tak mówią ci, którzy - przynajmniej w mojej opinii - na tym się znają. Jednocześnie wiem że 99,99% kierowców tego nie robi, co nie przeszkadza im wcale w tym, by uważać siebie za świetnych kierowców, którzy z każdej opresji wyjdą obronną ręką. "Sztuka jazdy" jak wszystko inne wymaga stałego treningu, bo pewne odruchy, pewne zachowania trudno przełamać. Przykładowo, jeżeli ktoś podczas kilku treningów na matach, nauczył się tego by w celu zachowania sterowności i w związku z tym w celu ominięcia przeszkody na końcowym odcinku hamowania przestać hamować, w chwili zagrożenia prawie na pewno zrobi to nawet wówczas gdy będzie jechał samochodem z ABSem. Tu nie ma czasu na myślenie. Tu decydują wytrenowane odruchy. Tak więc po przesiadce ze zwykłej bryki na brykę z ABS znów trzeba byłoby wybrać się na kilka godzin na maty, by wyrobić w sobie nowe odruchy. Kto ma na to czas i pieniądze? Ja nie mam. Dlatego uważam że jestem jednym z tych niedouczonych. Co nie zmienia faktu, że jeżdżę pewnie i bezpiecznie, a co ważniejsze jeżdżę nadal, w przeciwieństwie do wielu tych, którzy byli douczeni, a teraz leżą na cmentarzu ...
I oto właśnie chodzi. Nawet jeżeli ktoś opanuje tę sztukę jazdy do perfekcji to nadal problem jaki poruszyłem w pierwszym moim poście pozostaje: Przyczyną poważniejszych wypadków samochodowych jest nie tyle niedouczenie kierowców ile brak właściwej samooceny i dopasowania stylu jazdy do własnych umiejętności, czyli to co nazywamy nadmierną brawurą.
Zresztą o brawurze można mówić nie tylko w odniesieniu do ruchu drogowego. Spójrz na Kubicę. Nikt z nas nie ośmieliłby się powiedzieć, że Kubica nie opanował sztuki jazdy - prawda? A jednak statystyka jego wypadków w stosunku do godzin przebywania "na torze"
(wyścigi/rajdy) jest nad wyraz wysoka.
Przypomnę też nasze rozmowy z Sopotni np. i moją wypowiedź na temat Wandy Rutkiewicz. Nikt nie ośmieli się powiedzieć że Wanda była złą himalaistką. A jednak wielu nie chciało z nią chodzić, bo uważali że przecenia swoje możliwości i zbyt często podejmuje nadmierne ryzyko.
Tu jest klu problemu. Nie w umiejętnościach sensu stricte ile w zbyt wysokiej samoocenie, która może cechować zarówno tych którzy potrafią niewiele jak też mistrzów w danej dziedzinie. Tak na marginesie: zastanów się - jak skończyłaby się nasza wspólna wędrówka na Babią Górę, gdybym zamiast pamiętać o swojej astmie, postawił na wspomnienia z dawnych lat, czyli na własne przekonanie że jestem jeszcze tak wytrawnym turystą górskim, że dam radę iść z każdym?
Musielibyście mnie reanimować już po pierwszej godzinie podchodzenia
Zachu napisał(a):Zobacz jak dzieciaki, które nie rozróżniają która to prawa i lewa jeżdżą gokartami.
Kubica jeździł jeszcze lepiej, a dzisiaj co wsiądzie do bryki to ją rozbija. Pomyśl o tym