Strona 1 z 5

Bieszczady, misie i GPS

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 17:03
przez GPS Maniak

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:23
przez wojtek
No nie ma szans bym zmienił zdanie... bez kałacha to w góry z "misiami" nie należy chodzić :twisted:

Pozdr.
Wojtek

PS. Ale wiesz tak za bardzo się nie zaprzyjaźniaj bo sam widzisz :lol:

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:25
przez SP2BZW
mój szwagier chodzi z jakimiś racami ? ale inne góry i zupełnie inne "misie" :P

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:26
przez GPS Maniak
wojtek napisał(a):PS. Ale wiesz tak za bardzo się nie zaprzyjaźniaj bo sam widzisz :lol:

Zobacz jednak, że kobitka była z mężem i jemu nic się nie stało.
Misiu też człowiek - wie co robi :wink:

PS. Twoje zdanie w tej materii pamiętam :D

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:28
przez wojtek
Słyszałem o tej teorii.
Znajomi brali jadąc gdzieś nad Bajkał czy takie tam, race sygnałowe, takie strzelane z pistoletu. Ponoć należy tym w kierunku "misia" podziałać :lol: Nie mieli okazji użyć, więc nie wiem czy działa

Wojtek

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:42
przez SP2BZW
w kanadyjskich górach skalistych "turysta" ma obowiązek posiadania przy sobie gazu pieprzowego, dzwoneczków :D
i czerwonej farby do znaczenia agresywnych misiów (naznaczone są odstrzeliwane)... tylko nie wiem jak je znaczą ? i ilu zdążyło ? :lol:

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 20:56
przez Magnoom
A ta porada kończy się wskazówką dotyczącą rozpoznawania gatunków misiów po ich odchodach. Jeśli odchody pachną pieprzem to był to zapewne baribal. Jak odchody zawierają dzwoneczki to był to Grizzly. Niezanotowano jeszcze niedźwiedzi ubrudzonych farbą.

Swoją drogą kiedyś miałem okazję dotykać wypchanego baribala i muszę przyznać, że jego miękka sierść zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Nie dziwię się, że Amerykanie mogą traktować misie jako maskotki.

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 21:34
przez AndJag
GPS Maniak napisał(a):Zobacz jednak, że kobitka była z mężem i jemu nic się nie stało.
Misiu też człowiek - wie co robi :wink:



No..
Chyba masz rację.
Widziałem podobną akcję przy Popradzkim.
Miś zainteresował się panią-skończyło się na plecaku.
A pan w najlepsze filmował.

Jak będziesz przypadkiem w schronisku na Kondratowej zwróć uwagę na drzwi wejściowe i futrynę.

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 22:32
przez Bas
Magnoom napisał(a):A ta porada kończy się wskazówką dotyczącą rozpoznawania gatunków misiów


Jest jeszcze inny sposob.
Jesli spotkamy misia i on nas zobaczy, i jesli zacznie nas gonic, a my uciekamy:
- jesli uciekamy na drzewo, a on wchodzi za nami, to jest to niedzwiedz brunatny
- jesli uciekamy na drzewo, a niedzwiedz stoi pod drzewem i denerwuje sie, to jest to niedzwiedz grizzly
- jesli biegniemy i biegniemy, i nigdzie nie ma drzew, to jest to niedzwiedz polarny

(jest jeszcze wersja rozbudowana, ale ta podoba mi sie bardziej)

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 22:53
przez RAV
GPS Maniak napisał(a):Zobacz jednak, że kobitka była z mężem i jemu nic się nie stało.
Misiu też człowiek - wie co robi :wink:

Podobno zwyczaj przepuszczania kobiety przodem w przejściu wziął się stąd, że w razie, gdyby w głębi czaiła się jakaś bestia, to mamy większe szanse ujść z życiem. Z drugiej strony mogło to doprowadzić do preferencji ewolucyjnej tych bestii, które wolały zjeść kobietę niż mężczyznę (którego w tym układzie było trudniej złapać). Po prostu współczesne bestie mają już zapisane w BIOSie, że rzucenie się na kobietę daje większe szanse najedzenia się.

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 23:15
przez GPS Maniak
RAV napisał(a):Podobno zwyczaj przepuszczania kobiety przodem w przejściu wziął się stąd, że w razie, gdyby ....

Znałem taką wersję o Arabach :D
Arab jedzie na wielbłądzie przez pustynię zawsze przodem. A za nim żony - piechotą - targają cziemadany. To z szacunku dla męża i .... na wszelki słuczaj gdyby w oazie było za mało wody :wink: Na zaminownej pustyni, na polu minowym następuje zmiana - żony idą przodem. Po prostu - szkoda wielbłąda :twisted:

PS. Mam nadzieję, że Bogna nie czyta .... :lol:

PostNapisane: Wt, 11 mar 2008 23:33
przez WJarek
wojtek napisał(a):Słyszałem o tej teorii.
Znajomi brali jadąc gdzieś nad Bajkał czy takie tam, race sygnałowe, takie strzelane z pistoletu. Ponoć należy tym w kierunku "misia" podziałać :lol: Nie mieli okazji użyć, więc nie wiem czy działa

W USA używa się / używano petard hukowych (wystrzeliwanych z nasadki) do odstraszania niedźwiedzi od miejsc uczęszczanych przez ludzi.

PostNapisane: Śr, 12 mar 2008 0:15
przez GPS Maniak
WJarek napisał(a):W USA używa się / używano petard hukowych (wystrzeliwanych z nasadki) do odstraszania niedźwiedzi od miejsc uczęszczanych przez ludzi.

Misie się przyzwyczajają. Te bardziej cywilizowane nie boją się nawet rac.
W jakimś filmie - bodajże Marcina Krzyżańskiego - była taka opowieść o niedźwiedzicy, która po zmierzchu chadzała sobie po asfalcie pomiędzy Wodogrzmotami Mickiewicza, a Włosienicą. Początkowo strzelanie racami z pistoletu sygnałowego ją odstraszało, później było zero reakcji :D

PostNapisane: Śr, 12 mar 2008 9:04
przez RAV
GPS Maniak napisał(a):Na zaminownej pustyni, na polu minowym następuje zmiana - żony idą przodem. Po prostu - szkoda wielbłąda :twisted:

Tu mi przypomniałeś autentyczną historię, chociaż już od misiów odległą. W czasach klęski głodu w Etiopii latali tam polscy piloci i śmigłowcami rozwozili do wiosek prowiant. Oczywiście zawsze przy okazji lądowania wokół śmigłowca robiło się wielkie i gęste zbiegowisko. Aż któregoś razu wylądowali, a tu nic - wszyscy tubylcy stoją w pewnej odległości i czekają nie wiadomo na co. Załoga też czeka i nic się nie dzieje. W końcu jeden wyszedł i podszedł kilkaset metrów do tubylców, żeby się dowiedzieć, o co chodzi. Powiedzieli mu, że śmigłowiec wylądował na polu minowym. I jak tu wrócić, żeby poinformować załogę? Radia nie wziął...

PostNapisane: Śr, 12 mar 2008 9:54
przez Bolek1
Może alfabetem Morse'a..... lusterko i do dzieła ........... hmmmmmmm, gorzej jak to pilot wyszedł :lol: