saper pisze:Do wędrówki na krechę doskonale sprawdza się ustawienie kompasu na kurs ... zszedłem z kursu 50m które spokojnie mogę sobie nadrobić w dalszej części wędrówki.
Różnica polega przede wszystkim na tym, że człowiek ma świadomość iz zboczył z pierwotnie wytyczonej linii i faktycznie może do niej wrócić. Czy to potrzebne? Każdy musi rozważyć sam.
Dyskutując o kursie i namiarze w turystyce pieszej trzeba by wrócić do korzeni i czasów wędrówek "z igiełką":
1) Znamy azymut na cel, wędrujemy, a tu przeszkoda. No to odbijamy w bok i liczymy kroki (albo czas), po czym po jakimś czasie, gdy przeszkoda jest już za nami wracamy do pierwotnej linii kursu idąc odpowiednią ilość kroków (czasu) w kierunku równoważnym. To typowa piesza nawigacja z "linią kursu"
2) Alternatywą - po zboczeniu z kursu - było zatrzymanie się w jednoznacznie zlokalizowanym miejscu (krzyż, kapliczka, głaz) i wyznacznie nowego azymutu. To odpowiednik GPSowej nawigacji z "linią namiaru".
Wadą pierwszej metody jest konieczność liczenia tego czy owego parametru wędrówki, wadą drugiej konieczność posiadania super szczegółowych map, które umożliwią ustalenie nowej "pozycji stania".
Era GPSu problem leśnej nawigacji "na krechę" rozwiązała do bólu skutecznie. GPS:
1) sam liczy bieżące odchylenie od linii kursu, zatem łatwo do niej wrócić bez liczenia kroków/czasu etc.
2) zna swoją pozycję bez mapy, zatem na bieżąco wyznacza nową linię namiaru
W sumie, w przypadku GPSu, różnica pomiędzy linią kursu i linią namiaru sprowadza się nie tyle do efektu końcowego (osiągnięcie celu), ile raczej informacji o tym na ile się nie trzymamy pierwotnie wyznaczonego kursu i ewentulanie "techniki wędrówki".
Efekty wędrówki z linią kursu (z lewej) i linią namiaru (z prawej).